Równość wobec prawa. Równość małżeńska. Równość kobiet i mężczyzn. Równość bez względu na status społeczny, płeć, orientację seksualną, wiek czy pochodzenie etniczne. Równość jest fundamentem sprawiedliwości, ale też i gwarantem wolności. Czym dla Ciebie jest równość?

Podcast Pauliny Matysiak, posłanki z Kutna, w którym komentuje bieżące wydarzenia polityczne, zajmuje się sprawami ważnymi społecznie i rozmawia z ciekawymi ludźmi.
Co należy zrobić w temacie publicznego transportu zbiorowego po wyborach? Przedstawiam moją listę pomysłów i rozwiązań! Na problem zbiorkomu patrzę przede wszystkim z perspektywy pasażerów i rozwiązania, które proponuję właśnie im służą. Dodasz coś do tej listy?
Montaż: Anna Sikora

Współpraca: Bartosz Migas, Sławomir Gadek, Sebastian Bednarski
Montaż: Anna Sikora
Transkrypcja:
Cześć, to kolejny odcinek mojego podcastu i dziś chcę opowiedzieć o wartości, która dla mnie, dla lewicy jest niezwykle istotna. Dzisiejszy odcinek poświęcony będzie równości.
Równość wobec prawa. Równość małżeńska. Równość kobiet i mężczyzn. Równość bez względu na status społeczny, płeć, orientację seksualną, wiek czy pochodzenie etniczne. Równość wymieniana jest często jako niezbędna część demokracji, rozumiana jako brak dyskryminacji ze względu na jakieś określone cechy.
Taka równość, jest dla nas oczywista, zrozumiała i pożądana. Chcemy żyć w świecie, w którym będziemy traktowani równo np. wobec prawa, bo między innymi powinno się to odbijać się w sądowych wyrokach. Nie mamy wątpliwości, że prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i spowodowanie wypadku np. z udziałem pieszego jest moralnie naganne i powinno się spotkać z karą. Jednakże zdarzają się nadal przypadki, gdy dzięki znanym nazwiskom i grubym portfelom, celebrytom udaje się albo uniknąć odpowiedzialności, albo zmniejszyć ją znacznie w stosunku do tej, którą poniósłby zwykły obywatel. W takich sytuacjach brak równości jest uderzający, czujemy go i rozumiemy od razu, kiedy mimo formalnego stosowania tych samych reguł do tych samych okoliczności ktoś traktowany jest lepiej niż inny z powodów, które nie powinny mieć wpływu na prawa i obowiązki takiej osoby.
Czasem jednak brak równości objawia się w inny, jeszcze bardziej bezwzględny sposób, gdy same przepisy prawa czy obowiązujące reguły już z samej swojej istoty przyznają nierówno prawa i obowiązki różnym kategoriom osób. Tak jest w przypadku braku równości małżeńskiej, gdzie zasady wstępowania w związek małżeński są teoretycznie dla wszystkich takie same, ale z samej definicji związku małżeńskiego wykluczony jest związek osób tej samej płci. Tym samym zamyka się im drogę do prawnie umocnionej relacji, która dla osób pozostających w związkach heteroseksualnych jest powszechnie dostępna. W tym wypadku nierówność i wykluczenie są oczywiste, wypisane otwartym tekstem w przepisach prawa.
Jarosław Kaczyński zresztą mówi wprost – posłuchajmy jego wypowiedzi sprzed kilku lat, ze spotkania z mieszkańcami Trzcianki w 2018 roku:
Jeśli się temu bliżej przyjrzeć to jest spór między tymi, którzy mówią: ważni są ci co są na samej górze, ci najbogatsi i tymi którzy mówią, ważni są wszyscy Polacy. Wszyscy są równi, wszyscy są ważni.
Wszystko pięknie – wszyscy są równi, wszyscy są ważni. Nie przeszkadza to prezesowi Prawa i Sprawiedliwości kilkanaście minut później odpowiedzieć w taki sposób na pytanie:
Wojna z genderem jest w tej chwili zupełnie bez sensu. Zapewniam, że póki my rządzimy, żadnych małżeństw homoseksualnych nie będzie i będziemy sobie spokojnie czekać, aż kraje Unii Europejskiej otrzeźwieją.
Zostawmy jednak na moment PiS, który często i ochoczo wyciera sobie twarz różnymi wartościami, by później, w praktyce o nich zupełnie zapomnieć.
Są jednak i takie przypadki, że istniejąca bez wątpienia nierówność nie jest tak oczywista i widoczna na pierwszy rzut oka, wynika bowiem nie tyle z nierównego podziału praw ile z pominięcia niektórych kategorii osób. Nie musi to wcale wynikać ze złej woli czy celowego utrzymywania niesprawiedliwości, ale z faktu, że niektóre osoby czy grupy społeczne są niedostrzegalne, niewidoczne, a co za tym idzie pomijane. Wyobraźmy sobie urząd znajdujący się w budynku, do którego prowadzą dość wysokie schody. Schody są oczywiście dla wszystkich takie same i każdy dostaje się do budynku w ten sam sposób, a jednak z powodu braku odpowiednich podjazdów nie ma żadnej infrastruktury pozwalającej na dostanie się do urzędu osobom poruszającym się na wózku inwalidzkim. Wynikać to może nie tyle z niechęci do tych osób czy intencji, aby ograniczyć ich dostęp do urzędu, ile z braku wzięcia pod uwagę ich potrzeb. Pozornie wszystkie osoby muszą przebyć te same schody, a więc pod tym względem zdają się równe, jednakże dla osób z ograniczeniami ruchowymi taki brak specjalnej infrastruktury stanowi brak faktycznej możliwości przekroczenia progu takiego urzędu, który powinien być dostępny dla wszystkich obywateli niezależnie od ich cech.
Po przedstawieniu tych przykładów wydawać by się mogło, że równość to nic innego jak dbanie o to, żeby każdy miał tak samo i był traktowany w ten sam sposób. Pozornie wydaje się to ujmować istotę równości, a jednak kryje się w tym myślowa pułapka, w którą wiele osób bezwiednie wpada. Rzecz w tym, że traktowanie wszystkich tak samo nie zawsze można nazwać równością, a w niektórych przypadkach nie tylko utrzymuje stan nierówności, ale jeszcze może ten stan pogłębiać. Weźmy na przykład wspomnianą już kwestię dostępu do sądownictwa. Jeśli już zapewnimy niezbędne podjazdy tak, aby osoby poruszające się na wózku inwalidzkim mogły się dostać do gmachu sądu, nie oznacza to jeszcze, że równość w dostępie do sądu możemy odhaczyć, wyobraźmy sobie, że osoba poruszająca się na wózku dostaje się sądu, gdzie ma wziąć udział w rozprawie, w której toczy proces ze swoim pracodawcą, wielką międzynarodową korporację, która na skutek wypadku odniesionego przez tę osobę nie spełniła wszystkich swoich obowiązków i naruszyła prawa pracownicze, np. bezprawnie zwalniając poszkodowaną osobę w trakcie jej zwolnienia lekarskiego.
Wyobraźmy sobie, że na sali sądowej pojawi się osoba poszkodowana w wypadku, poruszająca się na wózku, po długim okresie zwolnienia związanego z leczeniem, w trakcie którego dowiedziała się o stracie pracy, straciła pieniądze, nie zarabiając i jeszcze poniosła koszty związane z leczeniem, przez co właściwie nie ma oszczędności, nie mówiąc już o pieniądzach potrzebnych do zatrudnienia dobrej adwokatki, a z drugiej strony mamy międzynarodową korporację, z wewnętrznymi działami prawnymi, zatrudnionymi specjalistkami i specjalistami ds. prawa pracy, wspieraną przez zewnętrzne, prestiżowe kancelarie prawne.
Czy gdybyśmy uznali, że w takim procesie strony powinny być traktowane identycznie, powinny być pozbawione wsparcia tak, aby polegały jedynie na własnych zasobach, niczym bokserzy wprowadzeni do ringu bez żadnych reguł, czy uznalibyśmy, że te dwie strony mają równy dostęp do sądu?
Czy jednak równość powinna polegać bardziej na wyrównaniu szans, tak aby osoba nieposiadająca dużych pieniędzy na adwokata, niewspierana przez zespoły specjalistów, występująca w roli osoby podległej w stosunku służbowym swojemu pracodawcy, któremu wytacza proces, czy nie powinniśmy traktować takiej osoby przed sądem, zwracając bardziej uwagę na potrzeby takiej osoby, np. opłacając pomoc prawną z urzędu czy stosować łagodniejsze podejście do pism procesowych i zgłaszanych środków dowodowych (oczywiście tam, gdzie to możliwe) tak, aby taka osoba miała w ogóle jakieś szanse bronić swoich spraw w sądzie, a nie była z góry skazana na porażkę w obliczu przeważającej ilości sił i środków po stronie pozwanej przez nią korporacji?
Ten sam błąd utożsamiania z równością stosowania takich samych zasad do wszystkich w każdym możliwym przypadku można przyłożyć także do innych obszarów życia, np. na płaszczyźnie gospodarczej gdzie na jednym rynku konkurują międzynarodowe koncerny, korporacje i drobni i średni przedsiębiorcy. Czy rzeczywiście w każdym przypadku takie same zasady powinny być stosowane do wszystkich uczestników takiego rynku?
Gdybyśmy porównali to do boksu, to dopuszczaliśmy do walki umięśnionego mistrza wagi ciężkiej o wadze np. 95 kg, ze szczupłym, początkującym zawodnikiem osiedlowego klubu bokserskiego o wadze 65 kg. Taka walka byłaby nonsensem, dlatego pięściarzy dzieli się na różne kategorie wagowe.
Weźmy jeszcze inny przykład mylnie wskazywany jako równe traktowanie, czyli kwestie podatkowe. Wielu uważa, że najsprawiedliwszą formą opodatkowania jest jeden wspólny podatek liniowy dla wszystkich, bez względu na to czy zarabiają 3.000 zł czy 30.000 zł. Znów pozory mogą wskazywać, że równość byłaby wtedy, gdyby każda z tych osób płaciła np. 10% podatku od swoich dochodów i tak zarabiający 3000 zł zapłaci 300 zł, a zarabiający 30.000 zapłaci 3.000 zł. Jeśli jednak zastanowimy się jakie znaczenie dla tych osób, dla ich sytuacji materialnej ma obowiązek płacenia podatku w określonej wysokości, widzimy wyraźnie, że o żadnej równości nie ma tutaj mowy.
Osoba zarabiająca 3000 zł w dzisiejszych czasach musi często opłacić za to wysokie koszty czynszu, wody, energii, być może kredytu hipotecznego, rosnące koszty żywności, a kiedy wychowuje dzieci, to te wydatki tylko się mnożą. W takich warunkach 300 zł miesięcznie to duża kwota. To jest często życiowa różnica i 300 zł dodatkowo w portfelu przesądzi, czy z początkiem zimy dziecko dostanie nowe, ciepłe buty, czy będzie musiało zadowolić się za dużą parą po starszej siostrze, bo pieniędzy wystarczy jedynie na rachunek za prąd. Z drugiej strony osoba, która od swoich dochodów w wysokości 30.000 zł zapłaci 3000 zł podatku, nadal dysponuje kwotą 27.000 zł.
Z pewnością jest wiele rzeczy, które można kupić za 3000 zł miesięcznie i niewykluczone, że jakiejś przyjemności trzeba będzie sobie odmówić, ale z pewnością możemy rozsądnie założyć, że co do zasady brak w budżecie tych 3000 zł nie zepchnie takiej osoby w niedostatek, biedę i nie sprawi, że mając do dyspozycji 27.000 zł, będzie miała trudności związać koniec z końcem. W obu tych przypadkach ciężar 10% jest zupełnie inny, jego znaczenie dla sytuacji materialnej także jest różne i choć pozornie 10% dla wszystkich wydaje się sprawiedliwe i równe, to w rzeczywistości utrwala jedynie istniejącą już nierówność jeszcze mocniej.
Skoro nie można prosto sprowadzić równości do traktowania wszystkich tak samo, to czym właściwie ta równość jest? Nie jest to proste pytanie i trudno znaleźć tutaj łatwą i jednoznaczną odpowiedź, bo jak widać w tych przykładach, o równości możemy mówić w różnych kontekstach, na różnych płaszczyznach, gdzie przejawia się ona w różny sposób. Równość jest bowiem jednym z tych elementarnych zjawisk jak wolność, miłość czy demokracja, które bardziej czujemy i rozumiemy, niż potrafimy wyznaczyć jej precyzyjną definicję. Jeśli jednak mamy praktykować równość w polityce, gospodarce i relacjach społecznych, to dobrze spojrzeć na nią w relacji do dwóch innych wielkich pojęć.
Przede wszystkim równość jest fundamentem sprawiedliwości, jej niezbędną i niepozbywalną częścią, bez której o sprawiedliwości nie może być mowy. Jeśli bowiem dopuszczamy w jakiejś dziedzinie nierówność, która wpływa na funkcjonowanie poszczególnych osób, to nie możemy powiedzieć, że działania te są regulowane sprawiedliwie.
Przykładowo, jeśli system opieki zdrowotnej zapewnia lepszą opiekę osobom bogatszym, z dużych miast, ze znajomościami wśród kadry lekarskiej, niż osobom niezamożnym z mniejszych ośrodków miejskich, to nie nazwiemy tego systemu sprawiedliwym. Jeśli nie będziemy podejmować aktywnych działań, aby możliwości w dostępie do publicznej opieki zdrowotnej wyrównywać, jeśli nie będziemy osobom wychodzącym z trudniejszej pozycji ułatwiać takiego dostępu, czyli będziemy godzić się na istniejące nierówności, to całą politykę ochrony zdrowia można będzie uznać za niesprawiedliwą, skoro jednych traktuje gorzej niż innych. Podobnie zresztą będzie w przypadku przywoływanego już sądownictwa. Bo czy można nazwać sprawiedliwym, system prawny, w którym celebryta pod wpływem alkoholu powoduje wypadek na drodze i zostaje bardzo łagodnie potraktowany w sądzie, a do tego poza sądem jego zwolennicy i przyjaciele roztaczają nad nim parasol opieki i wsparcia, gdy tymczasem przeciętny obywatel powodujący wypadek pod wpływem alkoholu trafia do więzienia, traci pracę, a często także w wyniku wysokiego wyroku dom i rodzinę?
Jest jednak jeszcze równość gwarantem wolności. Czy nie jest bowiem wolnością jedynie na papierze sytuacja, w której na papierze każdy może żyć, jak chce, pracować gdzie chce, mieszkać gdzie, a jednocześnie nierówności społeczne i majątkowe powodują, że gdy kobiety z bogatych domów budują udane kariery w biznesie i nauce, w tym samym czasie niezamożne przywiązywane są do kuchni i sypialni węzłem tradycji i społecznego oczekiwania niewychodzenia poza rolę matki i żony? Czy można powiedzieć, że są ludźmi wolnymi ci, którym we własnym kraju odmawia się małżeństwa z ukochaną osobą w imię ochrony przekonań religijnych czy poglądów innych osób? Czy są wolni ci, których nie dopuszcza się do bardziej uznanych społecznie zawodów i stanowisk z powodu ich pochodzenia etnicznego, koloru skóry czy wyznania? Czy można mówić o równości, jeśli dzieciaki z mniejszych miejscowości nie mogą wybrać wymarzonej szkoły, bo nie maja jak do niej dojechać bo w ich wiosce nie zatrzymuje się żaden autobus?
Równość nie jest więc jedynie technicznym określeniem na sytuację, w której te same przepisy prawa stosuje się do różnych osób. Nie jest wystarczające do zapewnienia równości w życiu społecznym, zawodowym i politycznym jedynie usuwanie formalnych barier bez aktywnego wsparcia, analizy i rozwiązywania problemów i wspierania tych, którzy takiego wsparcia potrzebują. Równość nie jest także dana raz na zawsze, wymaga ciągłej uwagi i opieki, niczym ogród, w którym trzeba dbać o odpowiednie nawodnienie wszystkich roślin, przycinać gałązki, pielić ziemię i usuwać chwasty. Jest także równość lub jej brak cechą, która wpływa na całe nasze życie i wywiera skutki na wszystkie obszary naszej aktywności.
Na koniec, przywołam trzy cytaty, które być może nie są definicjami równości, ale czuję, że dobrze oddają jej sedno.
Pierwszy cytat pochodzi z manifestu emigracyjnego Towarzystwa Demokratycznego Polskiego założonego w Paryżu w 1832 roku:
Bez równości nie ma wolności, bo tam, gdzie jednym nie wolno czynić tego, co drudzy czynić mogą, musi być z jednej strony niewola, a z drugiej despotyzm.
Jako drugą przywołam myśl polskiego filozofa i historyka idei Leszka Kołakowskiego:
Równość w ludzkiej godności i wynikająca stąd równość praw i obowiązków jest wymogiem, bez którego stoczylibyśmy się w barbarzyństwo.(…) Wiara w tę równość nie tylko chroni naszą cywilizację, ale czyni nas ludźmi.
Oraz ostatni to parafraza cytatu z Martina Luthera Kinga, walczącego o równe prawa dla czarnoskórych. Martin Luther King w jednym z listów napisał, że brak sprawiedliwości w jednym miejscu jest zagrożeniem dla sprawiedliwości wszędzie.
Parafrazując te słowa, można śmiało powiedzieć, że jeśli gdzieś nie ma równości, to nie ma jej nigdzie.
To już tyle na dziś. Czy równość jest dla Ciebie istotna? Jakie widzisz nierówności? Podziel się tym odcinkiem ze swoimi znajomymi, a jeśli nie wystawiłeś czy wystawiłaś jeszcze oceny podcastowi, to będę wdzięczna, jeśli to zrobisz. Dzięki temu łatwiej mi trafić do kolejnych odbiorców. Dobrego dnia!