Podwyżki cen prądu uderzają w transport publiczny. Samorządy likwidują lub ograniczają połączenia autobusowe i kolejowe — alarmują posłanki Partii Razem Paulina Matysiak i Magdalena Biejat wraz z posłem Arkadiuszem Iwaniakiem z Nowej Lewicy.
Parlamentarzyści pytali na czwartkowej konferencji prasowej, kiedy będzie rządowe wsparcie dla branży i zapowiedzieli złożenie interpelacji do premiera oraz ministra transportu w tej sprawie. Bez odpowiednich działań wykluczenie transportowe w Polsce będzie się pogarszać.
— Dojeżdżamy do pracy, dojeżdżamy do szkoły w konkretnych godzinach i w konkretnych godzinach wracamy. Transport publiczny to nie przedsiębiorstwo, które ma możliwość przesuwać pobór mocy na te taryfy, które są tańsze. To jest też kwestia np. zdjęcia ceny z dostępu do infrastruktury kolejowej dla wszystkich przewoźników — tych państwowych jak Intercity, ale także przewoźników regionalnych, uruchamianych przez poszczególne samorządy — mówiła podczas konferencji prasowej posłanka Paulina Matysiak. — Fundusz Rozwoju Przewozów Autobusowych także wymaga bardzo istotnej zmiany — podkreśliła.
Pomysły na poprawę sytuacji transportu
Zdaniem parlamentarzystów należy zwiększyć dotychczasową stawkę dopłaty z Funduszu, która dziś wynosi zaledwie 3 zł na kilometr. Po drugie, podmiot ubiegający się o wsparcie powinien mieć obowiązek prowadzenia minimalnej liczby linii autobusowych, które powinny funkcjonować w danym momencie. W tej chwili można zawnioskować o wsparcie nawet na jedno połączenie, co wcale nie przeciwdziała wykluczeniu komunikacyjnemu. Fundusz powinien zawierać z samorządami umowy wieloletnie, aby zapewnić stabilność wprowadzonych rozwiązań. Komunikacja zbiorowa w miastach również powinna zostać objęta wsparciem tej instytucji, ponieważ duże ośrodki mierzą się z takimi samymi problemami jak linie autobusowe na terenach wiejskich.
Inwestycje w transport publiczny = niższa inflacja
— Wczoraj rząd przedstawił nowy pomysł na ograniczenie cen prądu i znów wielkim nieobecnym kolejnej tarczy jest transport publiczny. Transport publiczny, w który cała Europa inwestuje, ponieważ wie, że dzięki niemu można ograniczać inflację, ograniczać ceny paliw oraz wspierać swoich obywateli. Tymczasem w Polsce transport publiczny się zwija i jest niedoinwestowany — mówiła posłanka Magdalena Biejat.
Problemy też w dużych miastach
Jak podkreśliła, w Warszawie pod pretekstem szalejących cen prądu i paliw miasto ogranicza kolejne połączenia komunikacji zbiorowej. — Wiele autobusów nie wróciło do rozkładów po wakacjach, coraz trudniej dotrzeć mieszkańcom do szkoły czy do przychodni. To jest sytuacja, która uderza szczególnie w osoby, które na co dzień mają problemy z poruszaniem się — poinformowała. Polityczka Lewicy zwróciła uwagę, że w konsekwencji mieszkańcy coraz częściej korzystają z samochodów.
Kryzys energetyczny pogłębi wykluczenie transportowe
Zjawisko wykluczenia transportowego w Polsce postępuje od lat i obejmuje kolejne obszary — likwidowane są kolejne połączenia, a szalejące ceny paliw oraz prądu mogą spowodować swoisty armagedon w komunikacji zbiorowej. Jak podaje GUS, w 2020 roku na terenie całej Polski funkcjonowało nieco ponad 480 tys. kilometrów linii regularnej komunikacji autobusowej. Dla porównania, w 2014 roku było to aż 788 612 kilometrów.