Zapadające się podłogi, pękające sufity i ściany – to rzeczywistość mieszkańców łódzkiego Starego Polesia, których domy znalazły się na trasie budowy tunelu średnicowego. 6 września doszło do katastrofy budowlanej kamienicy przy al. 1 Maja 23, co tylko pogłębiło obawy lokalnej społeczności. W sprawie, na prośbę radnego miejskiego Kosmy Nykiela i działaczki Razem Martyny Urbańczyk, interweniowała jeszcze we wrześniu posłanka Paulina Matysiak.

Przerzucanie odpowiedzialności: system wsparcia tylko na papierze?

PKP PLK w odpowiedzi na interwencję wskazuje, że za organizację spotkań z mieszkańcami i relokację odpowiada wykonawca. Z kolei miasto, rękami wiceprezydenta Tomasza Piotrowskiego podpisanego pod odpowiedzią na drugie pismo, podkreśla swoją rolę w monitorowaniu sytuacji i informuje o powołaniu kolejnych zespołów. Tymczasem mieszkańcy przez długi czas pozostawali w komunikacyjnej próżni.

Choć PKP PLK zapewnia o funkcjonowaniu punktu informacyjnego na dworcu Łódź Fabryczna, jego lokalizacja i godziny otwarcia (do 18:00) są mało przystępne dla mieszkańców dzielnicy dotkniętej problemem. Samorządowcy, którzy zwrócili się do posłanki o interwencję, postulują utworzenie całodobowego punktu bezpośrednio na Starym Polesiu, jednak kolej odpowiada, że „nie otrzymała sygnałów o potrzebie zmiany godzin pracy punktu”.

Monitoring budzi wątpliwości

Spółka kolejowa deklaruje, że wszystkie nieruchomości są objęte monitoringiem drgań i osiadań. Jednak mieszkańcy zgłaszają, że nowe uszkodzenia pojawiają się już po sporządzeniu protokołów odbioru. Dopiero po katastrofie budowlanej, 19 września, powołano zespół do ponownej oceny stanu technicznego nieruchomości.

Po katastrofie budowlanej PKP PLK rozszerzyło zakres pomocy o porady prawne dotyczące odszkodowań. Mieszkańcy wyrażają jednak obawy co do bezstronności prawników opłacanych przez inwestora. Spółka odpowiada wymijająco, że „nie posiada narzędzi, by podważać fundamentalne zasady etyki zawodowej prawników”.

Deklaracje kontra rzeczywistość, a magistrat mnoży zespoły

Wykonawca miał przeprowadzić 15 spotkań z mieszkańcami budynków przeznaczonych do relokacji. Od wrześniowej katastrofy odbyły się cztery kolejne spotkania. Jednak mimo zapewnień o dwumiesięcznym wyprzedzeniu w informowaniu o pracach, mieszkańcy skarżą się na otrzymywanie jedynie lakonicznych SMS-ów o konieczności opuszczenia mieszkań.

Władze Łodzi powołały dwa zespoły w lipcu: ds. kontaktów z mieszkańcami oraz zabezpieczenia interesów miasta. We wrześniu powstał kolejny — ds. ponownej oceny stanu technicznego nieruchomości. Mimo tej biurokratycznej aktywności, realne wsparcie dla mieszkańców pozostaje kwestią dyskusyjną.

13 września w sprawie interweniował nawet minister infrastruktury Dariusz Klimczak, spotykając się z wojewodą łódzkim i prezydent Łodzi. Mieszkańcy jednak wciąż czekają na konkretne działania, wykraczające poza kolejne zebrania i powoływanie zespołów.